czwartek, 19 maja 2011

Masło do ciała BeBeauty Spa - Mango

Biedronkowe masło wpadło w moje ręce za sprawą pewnej Panny Joanna, która to na swoim blogu owe masło, ale w innej wersji „smakowej” zachwalała jakiś czas temu. Wersje są dwie (a przynajmniej ja wiem o istnieniu właśnie dwóch): cytrynowa i mango.
Zacznijmy od początki. Naczytałam się o jego zaletach i o tym, że trudno je w biedronce dostać (fakt, bo pierwszy raz zobaczyłam go właśnie na blogu) i właściwie nie zamierzałam go na razie kupować, bo balsamów w domu łącznie ok. litra mam więc na ruski rok wystarczy, no ale… No ale poszłam do biedronki i co? I prosto na wejściu są! Stało 5-6 szt samych cytrynowych, więc myślę: skoro faktycznie trudno dostępne a takie dobre, no i same właściwie w ręce wpadły to musi być przeznaczenie. Szybko wrzuciłam cytrynowe masło do koszyka i pobiegłam dalej. Doszłam do działu nazwijmy go kosmetycznym (te cytrynowe były przy samym wejściu) i tam na półce, na jakimś mydle czy czymś podobnym stoi sobie masło mango. Tylko jedno, chyba ktoś zrezygnował i odstawił gdzie popadnie, bo nie widziałam żadnego poza nim. No i tu wielki dylemat: oba kuszą, ale silna wola mówi, że dwóch nie. Stałam tam dobre parę minut myślałam i myślałam i ostatecznie wzięłam mango. Mango jest z połyskującymi drobinkami, ale uznałam że zaryzykuję.
Moje odczucia są ogólnie pozytywne poza jednym małym elementem. Masło jak masło – jest gęste, ale nie twarde. Raczej nikt nie powinien mieć problemu z wydobyciem produktu z opakowania. Aplikacja również przyjemna, łatwo się rozprowadza. Masło bardzo szybko się wchłania, ale nie znika ze skóry lecz nawet kilka godzin po użyciu czuję, że skóra jest nawilżona i gładka. No i ten nieszczęsny minus – masło posiada połyskujące drobinki. Mój pierwszy raz z nim miał miejsce w łazience, przy sztucznym świetle. Wysmarowałam się cała i… lśniłam jak brokatowa bombka! Przeraziłam się i strasznie pożałowałam że wybrałam tą wersję, ale wyszłam do pokoju i tam zobaczyłam, że o dziwo przy świetle dziennym właściwie nie widać tych drobinek i ulżyło.

Podsumowując, masło samo w sobie jest fantastyczne jednak ze względu na te rozświetlacze następnym razem kupię wersję cytrynową.

Zastanawiam się  też czy użycie tego balsamu na ślub jest dobrym pomysłem. Jak myślicie,  czy takie rozświetlenie jest wskazane czy lepiej nie?

Ps. Przy okazji mogę zdradzić że zamówiłam sobie akryl do paznokci i zamierzam upiększać swoje. I nowe blaszki konada więc teraz czekam niecierpliwie, aż dojdzie do mnie paczuszka:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz